!

Uprzedzam, że w opowiadaniu pojawiają się wulgaryzmy oraz mogą się pojawić sceny o zabarwieniu erotycznym.

3.06.2012

1. Świat do góry nogami

      Świat Alice Boyle, osiemnastolatki z Londynu określało kilka bardzo prostych zasad.
Sama Aly była im tak naprawdę przeciwna, lecz nie miała innego wyjścia jak poddanie się.
Oczywiście wszyscy zaraz powiedzą, że zawsze jest jakieś inne wyjście, panna Boyle go nie dostrzegała. I chociaż tak bardzo nie znosiła tego wszystkiego, to nie miała się gdzie udać jeśli porzuciłaby swoje dotychczasowe życie.
     
       Najważniejszą z nich wszystkich i tę, której dziewczyna najbardziej nienawidziła, była bardzo prosta, a mianowicie nigdy, przenigdy nie denerwować Nicka.
Nick - jedno z niewielu imion na dźwięk, którego w oczach brunetki pojawiały się łzy i robiło się niedobrze.
Imię to należało do syna jej ojczyma i tyrana we własnej osobie.
Tak nie cierpiała kiedy patrzył na nią tym swoim zachłannym, władczym wzrokiem. I kiedy mówiła matce, z którą tak rzadko miała kontakt, jak traktuje ją brat ona potrafiła się tylko roześmiać i powiedzieć, że widocznie sobie na to zasłużyła. Przestała więc mówić jej cokolwiek, przestała się do niej odzywać, zresztą i tak była w domu tylko ''raz na jakiś czas''.
     
        Dochodziło południe, chociaż słońce przygrzewało w okna pokoju Alice z niezwykłą uporczywością, na zewnątrz można było wyczuć zbliżającą się jesień. Zielone od nadmiaru liści gałęzie drzew robiły się nieco łysawe, gubiąc lub czasami pozwalając swoim liściom przybrać złoty kolor. Aly wpatrywała się w ten uroczy obrazek z nieco melancholijnym uśmiechem, ale uwielbiała jesień. Wolała ją o stokroć od upalnego i męczącego lata.
Zsunęła się z parapetu zerkając na drzwi, które uchyliły się i pozwoliły ukazać zielonym oczom dziewczyny postać Nicka. Chłopak bez żadnego pytania przekroczył próg jej pokoju z tym znienawidzonym przez swoją siostrę uśmiechem na ustach.
 – Aly – mruknął widząc, że dziewczyna cofa się niepewnie – nie schodzisz na dół? Ojciec przed chwilą wyszedł. – Dziewczyna pokiwała głową, mając nadzieję, że młodszy Maner opuści jej pokój. Jednak chłopak podszedł do łóżka siadając na nie, wskazując zaraz siostrze, aby usiadła koło niego. Brunetka ponownie pokręciła głową, ale brat podszedł do niej i pchnął gwałtownie na materac.
 – Alice – syknął, obejmując nachalnie dziewczynę – nie bądź niemądra wiesz, że nie lubię kiedy mi się sprzeciwiasz.
 – Daj mi spokój… - pisnęła cicho, mając nadzieje, że brat tego nie usłyszy, ale jego szyderczy śmiech potoczył się po jej pokoju utwierdzając ją jeszcze bardziej w przekonaniu, że i tak jej nie posłucha.
 – Posłuchaj! – warknął, przybliżając jej twarz do swojej – miałbym zostawić moją ukochaną  siostrzyczkę?
Jego ładną twarz wykrzywił grymas niezadowolenia. Pochylił się nad Alice wpatrując się w nią z wyższością.

       Młody, dość niski brązowowłosy chłopak pochylał się na książką. Śledził wzrokiem uważnie tekst, chociaż tak naprawdę od jakiś czterdziestu minut zerkał ze zniecierpliwieniem na wiszący na przeciwko niego zegar ścienny, który oznajmiał, że jest już dawno po drugiej w nocy. Wbił wzrok ponownie w lekturę, by po chwili rzucić ją ze zrezygnowaniem na stół. – Cholerny staruch – mruknął do siebie, ponieważ w mieszkaniu dzielonym z wujkiem został sam, ten musiał wyjść w bardzo ważnej sprawie, która ciągnie się już pięć godzin, a wraca już od dwóch.
       Chłopak podszedł do okna, które dawało dobry widok na całą ulicę. Oświetloną potężnymi, starodawnymi, nieco już podniszczonymi latarniami, na której oprócz śpiącego na przystanku bezdomnego, nocującego tam co noc, nie było nikogo. Na twarzy Wanga widoczne było zmartwienia, pogłębiane świadomością tego jaki jego wuj jest. A mianowicie faktem, że lubił się pakować w kłopoty. Donośny trzask wejściowych drzwi uświadomił mu, że nieodpowiedzialny dorosły już wrócił, nie zdążył nawet pobiec do przedpokoju, gdyż Alex już wkroczył swoim niedbałym krokiem do salonu.
  – Wróciłem  – rzucił, jakby to nie było wiadomo i  zasiadł w fotelu, na którym jeszcze jakieś pięć minut temu siedział jego bratanek. Chris obrzucił go niezadowolonym spojrzeniem, zauważając podarte ubranie, rozwalony łuk brwiowy i to, że był cały w błocie. Przyzwyczajony do wybryków wujaszka,  postanowił więc przed wygłoszeniem mu kazania, poczekać aż ten samu mu wyjaśni, co się z nim działo, jednak Alexander nie podzielał jego myśli, gdyż rozparł się wygodnie spoglądając wesoło na bratanka.
 – Jak ty wyglądasz?!
 – A tam. – Mężczyzna machnął ręką, bynajmniej nie przejmując się uwagą. – Zrobisz mi herbaty?
 – Co proszę?!
 – No he...
 – Słyszałem! – fuknął – a może najpierw mi wyjaśnisz gdzie byłeś i co robiłeś?! – Alexander zrobił niewinną minę, jakby nie wiedział o czym chłopak mówi. Podrapał się po głowie, tarmosząc swoje potargane i umazana jakąś mazią włosy oraz siląc się na poskładanie jakiegoś bliżej zrozumiałego zdania.
– Miałem mały problem, kochaniutki.

2 komentarze:

  1. jezu on jej nic nie zrobił?! Znaczy się nie zgwałcił? Nienawidze tego człowieka. Mam ochotę go zabić, albo coś! Niech bedie miał nieprzyjemny wypadek... Biedna Aly ;<

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow rzadko da się kogoś znienawidzić po pierwszym rozdziale, ale ty potrafisz przekonać, że Nick zasługuje na kulkę w łeb

    OdpowiedzUsuń

W słowach ukryta siła...
Alchemia